piątek, 4 lipca 2014

To nie tak miało być..

"Zawsze kiedy jesteś blisko czuje, że świat kręci się a wokół wszystko, przyciąga nas. Jesteśmy jak ogień i woda, żywioły dwa. Odpychamy się i przyciągamy. To nasz czas. Ty i ja. Niby razem, ale każdy sam. Więc bierzemy swój świat, i dzielimy na dwa. Każdy swoją drogą, lepiej będzie tak.." - Kawałek piosenki Meza z jego nowej płyty "Krajobraz po Bitwie'' ;)
Brzydkie, no nie? :D

Tak, to prawda. To nie tak miało być. Miałam prowadzić historię niesamowitą, inną. Ale teraz zrozumiałam, że to nie to. Kończę z bloggerem. A dokładniej z tym kontem. Kiedy poczuje się na siłach, stworzę nowe. Nową fabułe. Nową historie!
Żegnaj drogi czytelniku... ;*

sobota, 21 czerwca 2014

Universo 01 ~ Miłość jest jak wata cukrowa.

"Miłość jest jak wata cukrowa. Najpierw słodka, a później staje się zbyt przesłodzona." ~ Lin

Natalia
Siedziałam pod ścianą cała zapłakana. Znowu to zrobił. Jak on mógł? Znowu nie wybaczę. Zdradził mnie ponownie. Przecież go nie kocham. Tylko dlaczego to tak boli...?
    Spacerowałam parkiem, jak zwykle sama. Mój chłopak narzeczony, jak zwykle pracuje. Jak zwykle go nie ma, gdy cierpię. Mój brat się zabił. Nie wytrzymywał nerwowo z ojcem pijakiem. Miał tylko 14 lat.. Całe życie miał przed sobą. Co najważniejsze - był szczęśliwie zakochany. 
    Szłam dalej. Widziałam wiele roześmianych rodzin. Nigdy nie przeżyłam radosnego, wesołego dzieciństwa. Moi rodzice byli pracoholikami, a gdy stracili pracę, przestali się kompletnie mną i moim bratem interesować. Stali się tzw. alkoholikami. Wszędzie w domu były porozwalane butelki whisky, piwa, i ogólnie alkoholu. Musiałam zacząć pracować w wieku 16 lat. Mój brat miał gorzej. Miał tylko 11 lat, i był pod wolą rodziców. Wykorzystywali go, a on był na każde ich skinienie palcem. Wkońcu sie opamiętał. Miał wtedy 12,5. Zaczął opuszczać lekcje, by mieć co do garnka włożyć. Pracował dorywczo. Pierwsza zmiana na roznosiciela ulotek, druga na kasjera w sklepie. Na noc przychodził tylko, aby się wyspać, by jutro znów zacząć monotonie.
    Właśnie doszłam do alei zakochanych. Było tam pełno osób. Młode dzieci kłóciły się ze sobą. Zakochane nastolatki całowały się. A staruszkowie siedzieli na ławce i przytulali się,  przypatrując się z miłością swoim wnukom. Nagle zobaczyłam zakochaną parę, która się całowała. Uśmiechnęłam się. Sama chciałabym, aby Maxi poświęcał mi więcej uwagi. Gdy para oderwała się od siebie, zauważyłam coś, co mnie bardzo zasmuciło. Uderzyła we mnie fala cierpienia. Maxi i śliczna szatynka. To oni się całowali. Uciekłam z płaczem. Jak on mógł?

Violetta

Łzy leciały ciurkiem po moich kruchych kościach policzkowych. Odszedł, i już go nie ma. Zniknął. Może był duchem? Zwykłą zjawą, która namąciła w mym sercu? Może był wyrobem mej samotnej wyobraźni? Niewiem. Wiem jedno. Odszedł, i niewiem gdzie jest, gdzie go szukać. To jest zbyt trudne. 
    Zimna łza popłynęła po jej policzku. Lekko podniosła głowę i spojrzała w Jego oczy, z których płynęło coraz więcej łez. Zawiał wiatr. Szum drzew rozległ się w uszach obojga. Jedno słowo wypowiedziane przez Niego, bezdźwięcznie dudniło w jej uszach.
- Żegnaj.. - Ponownie zawiał wiatr. Już Go nie było. Dziewczyna rozejrzała się. Nikt nie szedł tędy o tej porze. Co się dziwić. Była 2 w nocy. Odeszłam.
    Nocne gwiazdy świeciły swoim blaskiem. Każda z osobna. Zawsze mówił "Jesteś moją gwiazdką z nieba". Co miał wtedy na myśli? Że byłam gwiazdą, i świecę swoim blaskiem? A może, że nie wyróżniam się z tłoku? Tyle pytań, a brak jakich kolwiek odpowiedzi. Dlaczego człowiek ich nie zna? Ułatwiły by życie. Ale nie. Los chce, abyśmy mieli coś z życia. Ale ja nie chce takiego życia. Życia, z rozterkami. Chcę być wreszcie szczęśliwa! Ale ja nie potrafię. On odszedł, a ja musze zmieżyć się z rzeczywistością. Szarą, brudną rzeczywistością..

Ludmiła
    Dłonie lekko szarpały struny gitary. Z każdą nutą moje ciało przeszywał dreszcz. Muzyka to całe moje życie. Prawie. Reszte mojego życia zajmuje On.
    Odłożyłam gitarę na miejsce i usiadłam przy kominku. Ze starej, ale pięknej szafki, wyciągłam album. Nasz Album. Są tam zawarte wszystkie wspomnienia z Nim związane. 
    Pierwsze spotkanie. Szłam wąską uliczką. Czarną uliczką. Ktoś uchwycił mnie za ramię. Spojrzałam na bok, w poszukiwaniu osób pobocznych. Nie zauważyłam nikogo. Odetchnęłam z ulgą. Obejrzałam się za siebie i namiętnie pocałowałam mojego chłopaka, którego ukrywam przed światem. Oderwałam się od niego po dość długim pocałunku. Nagle Jared, bo tak miał na imię, przyparł mnie do ściany. Uśmiechnęłam się. Zaczął całować mnie brutalnie. Schodził coraz niżej, aż dotarł do dekoltu. Zaczął zgniatać moje piersi. Jękłam z bólu.  Nie przestawał. Zaczęły mi się lać łzy. Chłopak ściągnął moją krótką bluzkę, a że dziś nie założyłam stanika, zobaczył moje jędrne piersi. Uśmiechnął się szatańsko. Zaczął lizać je językiem. Płakałam coraz mocniej (...). Gdy było po wszystkim, chłopak zostawił mnie samą, nagą, o czwartej nad ranem, w ciemnej uliczce. Zasnęłam. Gdy się obudziłam, nademną stał chłopak o włoskich rysach twarzy. Zdenerwowałam się. Szybko zakryłam się czymś obok. Tym czymś okazała się puchowa kołda. Zdziwiłam się. Skąd się wzięła na śmietniku? Rozejrzałam się. Zaobserwowałam białe ściany, brązową szafę i inne rzeczy typu szafka, biurko, drzwi. Spojrzałam ponownie na nieznajomego mi chłopaka. On, widząc moje zdezorientowanie, otrząsnął się.
- Witaj, jestem Federico.

Francesca
    W Resto panowała nad zwyczaj wesoła admosfera. Zwykle tak nie było, gdyż było przeciwnie. Smutek, żal obijał się o ściany. Przez jeden, glupi wypadek. Wypadek mojej mamy. Śmiertelny wypadek. Do dziś, pamiętam, co czułam. Ale jestem za słaba, by wspominać. 
- Francesca, chodź! - Zawołał mnie Luca, mój starszy brat. Posłusznie podeszlam do włocha. - Pozbieraj zamówienia, nasza kelnerka ma wolne. - Oznajmił.
- Dobrze. - Odpowiedziałam lekko uśmiechnięta. 
    Podeszłam do pierwszego stolika. Siedziały tam dwie rude dziewczyny.
- Co podać? - Spytałam tradycyjnie. 
- Ja poproszę koktajl z Papai, a Camila chce zapewne koktajl z kiwi i banana. - Odpowiedziała pierwsza, uśmiechając się szczerze. Odwzajemniłam uśmiech.
- Już się robi! - Podeszłam do barku i zostawiłam zamówienie. Poszłam dalej (...).
     Po skończonej robocie, odetchnęłam. Nie zmęczyłam się, ale było to trudzące. Podobało mi się, jak wirowałam pomiędzy stolikami, zbierając zamówienia. Był już wieczór, więc podeszłam do szafy i wyciągłam moją ukochaną pidżamkę. Poszłam z nią do łazienki, gdzie wykonałam rutynowe czynności. Po ich skończeniu wyszłam z łazienki. Podeszłam do łózka i wygodnie ułożyłam się na bawełnianej pościeli.

^^^
Hej :)
Wiem, rozdział krótki. Ma tylko 912 słów :( Mówię, miał być tysiąc! Miała być jeszcze Cami xd. Nie wyszło. Będzie z chłopakami w next'cie!
Teraz żegnam dedykacją dla Nikitki Zzz <33

Lin :*


wtorek, 17 czerwca 2014

Universo 00 ~ Żegnaj..

Zimna łza popłynęła po jej policzku. Lekko podniosła głowę i spojrzała w Jego oczy, z których płynęło coraz więcej łez. Zawiał wiatr. Szum drzew rozległ się w uszach obojga. Jedno słowo wypowiedziane przez Niego, bezdźwięcznie dudniło w jej uszach.
- Żegnaj.. - Ponownie zawiał wiatr. Już Go nie było.



^^^
Krótki :* Taki, jaki chciałam :)
Universo z dedykacją dla Mia Verdas!
Universo wymyśliłam na poczekaniu ;) Ale mi się podoba.